niedziela, 15 czerwca 2014

Ich wspólna wada, która jest prologiem, a zarazem zwieńczeniem części tej historii.


Niebezpiecznie balansujecie na krawędzi dachu. Być może nie patrzycie w gwiazdy, bo ich nie ma, ale to nawet lepiej, gdyż skupiacie się całkowicie na czymś innym – na sobie. Tylko i wyłącznie.
Przeczesujesz palcami jej włosy, próbując zapamiętać ich jedwabistą miękkość, a następnie pochylasz się, wtulając w nie swoją twarz; chcesz poczuć ten zapach szamponu mandarynkowego (prawdopodobnie po raz ostatni, choć nie dopuszczasz tej myśli do swojej świadomości).

Wiesz, że płacze, ale nie jesteś w stanie unieść dłoni o te kilkanaście centymetrów by otrzeć jej łzy, dlatego starasz się je ignorować, bo nie możesz tak bardzo się od niej uzależniać (choć przecież już to zrobiłeś, dokładnie zdajesz sobie z tego sprawę.)

Plączesz się w swoich myślach, po prostu chcesz jej powiedzieć tak dużo, a czasu jest stanowczo zbyt mało. Mocniej przytulasz ją do siebie.
Sierpniowe niebo jest pełne  niskich, kłębiastych chmur, z których w każdej chwili może spaść deszcz, a wy nie macie parasolki czy chociażby kapturów, ale przecież ani ciebie ani jej to nie obchodzi; jesteście dla siebie jedyni, najważniejsi. Nic innego się nie liczy.

- Wrócę. – szepczesz, niemniej nie masz żadnej pewności czy ona przyjęła do wiadomości te słowa, gdyż włosy skutecznie stłumiły dźwięk twojego głosu.
Wzdychasz.

- Wiem. – odpowiada, starając się mówić pewnie i wyraźnie, jednak po chwili słyszysz jak się załamuje, więc aby  - choć w minimalnym stopniu – zatamować szloch, wtula się w twoją bawełnianą koszulkę.
Gdzieś w oddali szczeka pies, uświadamiając wam, że nie jesteście w stanie odłożyć tego nieuniknionego momentu i mimo, iż nie potrafisz jej od siebie oderwać, w końcu to robisz. Perfidnie patrzysz w jej nadal załzawione oczy, starając się przybrać jak najbardziej obojętny wyraz, na jaki cię tylko stać. Kilkukrotnie mrugasz powiekami, wyjmujesz swoją dłoń z jej malutkiej, drobniutkiej raczki i przecierasz nią zmęczoną twarz.

Myślałeś od tym od tak dawna, iż nawet nie jesteś w stanie stwierdzić, kiedy tak naprawdę zacząłeś, ale zdajesz sobie sprawę z tego, że nie ma innego wyjścia.

- Wrócę, ale już nie do ciebie. Nie możesz na mnie czekać, nie mogę cię zobowiązać aż do tego stopnia.
A potem już nie patrzysz na jej przeciętą bólem twarz, próbujesz nie słyszeć tego charakterystycznego dźwięku barierki, gdy musi się jej złapać by nie upaść. Chcesz, aby ona dla ciebie przestała istnieć.

Abyś ty przestał istnieć dla niej. Tak lada moment, z sekundy na sekundę.
Odchodzisz i tylko ty jeden wiesz, że prawdopodobnie już na zawsze.

Pies przestaje szczekać.
___________________
Madzia stęskniła się za zagubionym męskim bohaterem. Pisząc zakończenie u Wojtusia, obiecałam, iż kiedyś podejmę się kolejnej, ciężkiej obyczajówki.
Dotrzymuję tej obietnicy.
Z ciężkim sercem, które wali mi niemal jak młot (i moja arytmia nic do tego nie ma), publikuję ten prolog, ponieważ wiem, iż w lipcu na pewno kończę dwa skoczne blogi (Księcia i Juleczkę). I wiecie, czego jestem pewna?
Tego, iż już to opowiadanie pokochałam. Może jeszcze nie do tego stopnia, co Wojtka, ale już jakieś kiełki uczucia we mnie się zagnieździły i wyleźć nie chcą.
 
 

 

3 komentarze:

  1. Kochana<3 Ja wiem, że jako wyrodny człowiek bez czasu mało co ostatnio komentuję, nawet Pieszczoszka, nad którym tyle łez wylałam choć nie umarł zaniedbałam. No więc przepraszam i dzięki Bogu wakacje nadchodzą. I stanę się dyspozycjna i w ogóle- ale już mniejsza o moje niezbyt inteligentne życie osobiste.

    Kurcze... Czemu ty tak idealnie umiesz się znaleźć w w moim nastroju? To jest niepojęte. Z Wojtkiem i tym łamiącym serce, ale jakże mądrym epilogiem trafiłaś idealnie. I teraz też, wiesz?
    I ja sobie będę płakać i będę wyć, a potem przeczytam to raz jeszcze. I kolejny raz i jeszcze kolejny.
    No.
    Bo to było takie... Takie życiowe, kocha ją? A może i kocha, ale wyjeżdża.
    Ona by chciała jakiś obietnic, ale on ich nie da. I myśli, że jest lepiej z tym odejściem, że zapomnienie i ucieczka coś wyjaśnią.
    Tylko one są często na zawsze.
    I rozdzielając jeszcze bardziej plączą. A ucieczka pozostawia tylko pytania.

    O, i wiem, że już polubiłam tego chłopaka. Tak jak Wojtusia. Cokolwiek by nie zrobił nie wzbudzał we mnie złych uczuć. Ludzie zagubieni chwytają za duszę jak nikt inni. A ty tworzysz ich jak prawdziwych.
    No Wojtek jest prawdziwy. Kiedyś to napisałaś po moim głupiutkim komentarzu, który mówił o nim jak o fikcji. No to już wiem, że to nie fikcja. I łatwo oceniać, gorzej samemu się postawić w sytuacji, w której można kogoś wyciągnąć.
    Tak...
    Dobra, nie meczę już. Chcę tylko żebyś wiedziała jakim jesteś geniuszem i co robisz.
    Kocham, kocham, kocham<3
    I tu nie zaniedbam nawet ćwierci komentarza^^ Słowo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie myśl, że ja zapomniałam :D Nie po prostu mój wen gdzieś sobie zniknął, ale chyba już wrócił ;) Czytałam ten prolog jeszcze przed publikacją i pamiętam, że to ma być twoja perełka na wakacje ^^
    a mogę tu tylko pochwalić twój geniusz i na tym skończyć? Bo tego powyżej inaczej nie da się skomentować ;)
    weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurczę...Brak mi słów i uwierz, że to jest największy komplement w moim wydaniu. Naprawdę, jesteś genialna i czekam, czekam na pierwszy rozdział! Bo skradłaś moje serce tym prologo-epilogiem, a w połączeniu z moją ukochaną piosenką, po prostu...Ta historia będzie boleśnie prawdziwa, ja już to widzę.
    Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń